Al'Zultha, Traubor i Thorfinn zasiadali właśnie do wieczornego piwka, gdy do karczmy w Skarbcu Dolnym wpadł zziajany dziesięciolatek, Pioter, i wysapał, że alderman Borias Dąb chce grupę widziec natychmiast u siebie. Thorfinn haustem opróżnił kufel i BG ruszyli do aldermana.
Na miejscu zastali zdenerwowanego aldermana i kilka spłakanych kobieta - jedna z nich, widząc Traubora, krzyknęła:
"To wszystko przez tę twoją znajdę, Lilian! To jej wina!" [Lilian to przybrana córka Traubora, dwunastoletnia półelfka, którą krasnolud opiekuje się po tym, jak zginęli jej rodzice, a mentorzy Traubora].
Zanim Traubor zdążył się zdenerwować, Borias wyjaśnił, że kilkoro dzieci - w tym Lilian - poszło się bawić do Górnego Skarbca (o Skarbcu więcej tu). No i nie wróciły na noc. Słysząc te wieści, Traubor natychmiast ruszył w drogę, a Thorfinn pobiegł za nim. W tym czasie Al-Zalthu przeprowadził szybkie śledztwo: najpierw wypytał obecne matki, a potem Pioter zaprowadził go do domu Marko, który też był tego dnia w zakazanym górnym mieście.
Zamorski ork dowiedział się, że trójka ("mnie tam naprawdę nie było," zapierał się Marko zerkąc na matkę) dzieci: Liliana, Fran i Kistev poszli szukać skarbów do Górnego Skarbca. Liliana ich namówiła, a i skarby by się przydały rodzinie... Weszli do krasnoludzkiej faktorii.
A-Zalthu szybko dogonił krasnoludów i po dwóch godzinach marszu pod górę dotarli do opuszczonego Górnego Skarbca. Zrujnowane miasteczko leżało na brzegu górskiego jeziora, a po drugiej stronie toni majaczył zarys tajemniczych Wrót. BG nie mieli jednak czasu na podziwianie widoków i szybko dotarli do krasnoludzkiej faktorii [ustaliliśmy, że w sumie skoro BG trochę już przebywali w okolicy, na pewno kiedyś odwiedzili Górny Skarbiec i mniej więcej wiedzieli, gdzie co jest].
Niski, przysadzisty budynek był dobrze zabezpieczony przed intruzami. Nawet mimo upływu czasu drzwi były pozamykane, a okna solidnie zabite. Jednak BG spostrzegli, że ktoś wspiął się na dach budowli. Al-Zalthu wspiął się zwinnie niczym wiewórka i pomógł dostać się na górę towarzyszom. Tam znaleźli wejście do klatki schodowej, a ponieważ drzwi na każde piętro były dobrze zamknięte, wywnioskowali, że dzieci zeszły na sam dół - czyli do wielkiej piwnicy.
Całe pomieszczenie wypełniały sterty starych mebli, gruzu, śmieci. Al-Zalthu dostrzegł niewielki kształt, który śmignął do małego tuneli w takiej stercie, ale nie zdążył go złapać. Wtedy Traubor wyczarował magiczny sensor - latające oko. [Była to magia z kategorii utility, za advantage z rzutu jeszcze dodał opcję mówienia przez nie]. W ten sposób BG dowiedzieli się, że pod śmieciami ukrywa się jedno z zaginionych dzieci. Poprzez magiczne oko, Traubor nakłonił Frana do wyjścia.
Dziecko było wycieńczone i przerażone. Mówiło coś o jakiś "Onych" i "Magdzie," która się z nimi bawiła, że jakieś kościste stwory zabrały Lilian i Kisteva... Al-Zalthu zabrał dziecko na dach, gdzie próbował mu sklecić schronienie - bez powodzenia, tyle że ustawił system alarmowy [nieudany rzut na survival, ale z kilkoma przewagami]. W tym czasie krasnoludy przeszukały jeszcze raz piwnicę i znalazły starą krasnoludzką whisky oraz ukryte drzwi - niestety uszkodzone. [advantage zużyte na losowanie małego skarbu, oraz 3 threaty na znajdowaniu drzwi].
Traubor postanowił za pomocą magii zrobić otwór w kamiennych drzwiach. Niestety, czar zawiódł [utility], ale spływający kamień odsłonił część zablokowanego mechanizmu. Al-Zalthu zdołał wtedy go uruchomić (przy okazji znajdując świetną przynętę na ryby - zabawny wynik losowanego skarbu) i drzwi stanęły otworem. Za nimi, w mrocznym i zatęchłym korytarzu czekała mała dziewczynka...
"Dorosłym nie wolno tu wchodzić! To zabronione! Bo on przyjdzie!" i pobiegła w głąb korytarza, krzycząc "Dorośli! Uwaga!" BG ruszyli za nią. Po pewnym czasie korytarz z jednej strony otworzył się - BG szli wzdłuż bezdennej przepaści, ale w dole, z przodu, połyskiwała jakaś poświata. Po kilkunastu krokach droga znów wchodziła w skałę - ale przejście blokowała tajemnicza dziewczynka. Jej twarz była rozzłoszczona, tupnęła nogą po czym rozwiała się w sino-biały dym. Ten widok nieco wstrząsnął Al-Zalthu [niepowodzenie w teście strachu i czarna kostka do akcji do końca sceny]. Co gorsza, zza krawędzi przepaści zaczęły wylazły szkielety - małe, mniejsze od krasnoludów, ale w oddcięły BG obie drogi. [2 x3 reanimate].
Walka z nimi była dość chaotyczna. BG trudno było manewrować - stali w szeregu na wąskiej i śliskiej półce [czarna kostka] i jeszcze powiązali się liną... Ale dzięki sile oręża i magii udało się je pokonać, choć Traubor i Thorfinn wyszli ze starcia trochę podrapani.
BG ruszyl dalej, ale drogę zastąpił im cały zastęp duchów dzieci, które chórem kazały BG zawrócić. Jednak BG obiecali im, że nic prócz żywych - Liliany i Kisteva - nie zabiorą i udało im się przekonać zjawy, by ustąpiły z drogi. Wkrótce dotarli na dno rozpadliny. Kleista, biała mgła zasnuwała podłogę, po której rozrzucone były kości dziesiątek małych istot. Niewidzialne, niewyczuwalne wiatry - być może wiejące z domeny Nordrosa, boga śmierci i zimy, wprawiały opar w ruch. Na niewielkim podwyższeniu stały dwie zbudowane z kości klatki - w jednej spoczywała Lilian, a w drugiej Kistev. Oboje zdawali się być pogrążeni w głębokim śnie.
Al-Zalthu i Throfinn zaczęli się siłować z klatkami, a Traubor uważnie rozejrzał po okolicy. Coś błysnęło wśród kości - z jednego, wyjątkowo sporego, stosu szkieletów wystawała większa koścista ręka, wsparta na rękojeści wbitego pionowo miecza. Traubor ruszył powoli w tamtą stronę, a w tym czasie jeden z jego towarzyszy zniszczył więzienie Kisteva. I wtedy temperatura wyraźnie spadła, mgły zawirowały... [zastosowałem tu kumulację threatów z kilku rzutów]
Z klekotem opadających z niego kości, w wirujacych kłębach mgły, podciągając się na mieczu, z ziemi powstał szkielet potężnego, zakutego w ciężki pancerz starego typu, wojownika. Na tę ramę nałożyła się półprzejrzysta zjawa, dająca sugestię tego, jak kiedyś wyglądał ten rycerz: surowa, nieco smutna twarz, niewyraźny emblemat wschodzącego słońca na piersi...
"Kim jesteście? Czy gobliny zostały pokonane? A co z Szarańczą?" zagrzmiał nieumarły. BG skojarzyli, że Szarańczą zwano hordy wyznawców Ynfernal, które zalały Terrinoth w czasie Pierwszej Ciemności, 1000 lat temu. Najwyraźniej rycerz był przekonany, że wciąż z nimi walczy... BG próbowali z nim negocjować, prosili o oddanie dzieci, ale rycerz był nieugięty. Sytuacja nabrzmiewała i w końcu wybuchła walka!
Ale BG nie walczyli z jednym przeciwnikiem, a z dwoma: zjawa oddzieliła się od szkieletu i zdawała się działać niezależnie. Potężny szkielet zranił Thorfinna [trafienie krytyczne - utracenie darmowego manweru], a zjawa próbowała przyzwać małe szkielety, ale kontrzaklęcie Traubora zniweczyła te plany [przypomniałem graczom o manewrze counterspell]. Traubor uświadomił też sobie, że zwykłym orężem nie pokonają niematerialnego upiora i rzucił zaklęcia umagiczniające na miecz Al-Zalthu [augment]. Walka była trudna, szkielet był ciężko opancerzony i wprawny w walce, ale Thorfinn, choć coraz słabszy, zdołał go celnie trafić w rękę [krytyk - i utrudnienie testów]. W tym czasie Al-Zalthu skutecznie ranił i osłabiał zjawę, która ledwo "żywa" rzuciła się wyssać życie z wciąż uwięzionej w klatce Liliany... Jednak gdy już pochylał się nad dziewczynką, przebił go osnuty magią miecz Al-Zalthu.
To wyraźnie osłabiło i szkielet. Kilkoma ciosami Thorfinn zdołał go znowu porządnie trafić [kolejny krytyk] i wkrótce nieumarły padł. BG wzięli dzieci i ruszyli na górę. Throfinn przez chwilę wahał się, czy zabrać miecz po wrogu, ale pozostali przypomnieli mu, że obiecano duchom dzieci, że nic nie zabiorą. A BG nie bardzo byli w stanie dalej walczyć...
Kilka godzin później wkroczyli do Dolnego Skarbca, gdzie powitano ich jak bohaterów i zajęto dziećmi. Wdzięczni mieszkańcy opatrzyli też rany BG, a także na rozkaz aldermana BG mają zniżkę 25% w miejscowych sklepach, a wszyscy sa im bardzo przychylni [dwie niebieskie kostki do testów społecznych]. Przynajmniej przez jakiś czas.
Podsumowanie
Prosta sesja z trudną walką na końcu. Z początku kości bardzo nie lubiły graczy i kiepskie rzuty, w tym sporo takich z zerowym efektem, gdzie wszystko się kasowało, nieco spowolniły rozgrywkę. Ale końcowa walka była trudna i emocjonująca. Czar Traubora (umagicznienie broni) okazał się strzałem w dziesiątkę. Założyłem, że BG - tak jak i gracze - mogą wiedzieć, że zjawy zwykła broń raczej nie ruszy. Brakowało też Ryacha, ale wypadek losowy spowodował, że gracz nie dotarł na sesję.
Mechanicznie, obie części nieumarłego rycerza wziąłem z RoT: szkielet był rycerzem (takim zwykłym), a zjawa upiorem (wraith). Reskinning to bardzo pożyteczna technika w prowadzeniu gier fabularnych. Zastosowałem też 'kumulację threatów' - taką luźną interpretację zasad z Conana 2d20 i puli dooma. Uzbieranie 5 threatów w okolicy klatek budziło rycerza.
Tym razem nie było jakiś super fajnych efektów z kostek, choć w kilku miejscach wpłynęły na sytuację: np. to, że tajne drzwi okazały się uszkodzone było właśnie wynikiem interpetacji rzutu Traubora. Ale najważniejsze, że dobrze się bawiłem i mam nadzieję, że gracze też!
Comments