Ostatnio zaczęliśmy grać w Conana 2d20 od wydawnictwa Modiphius. Bardzo ciekawy system, choć ciężkawy mechancznie (ale wszystko ma sens i gra), to daje też graczom sporo miejsca na własną inwencję. Na początek jak zwykle lubię poprowadzić przygody gotowe. Pozwala mi to poczuć klimat świata, poznać mechanikę. W przypadku Conana konwencja oderwanych epizodów pasuje do tego, co prezentowały opowiadania Howarda. W kolejnych wpisach będę relacjonował przygody mojej drużyny.
Kilka pierwszych postów (do i włączcając Seethers in Darkness pierwotnie pojawiło się na fejsbukowej grupie 2d20 polska).
Bohaterowie to:
Elam - skradacz z Khoraji, kombinator.
Agilus - nadludzko zwinny ex-niewolnik, efekt stygijskich eksperymentów magicznych
Bran (nie żyje)
Brann (nie żyje) - kolejne wcielenia prostego barbarzyńcy z Cimerri
Pierwsza sesja,podręcznikowe "Vultures of Shem" za nami.
Po pierwsze: Ogromne dzięki dla Krzysztof Jaxa Rudek za jego pomoce dla graczy! Bardzo je docenili i niesamowicie usprawniały rozgrywkę. Kawał świetnej, czytelnej roboty - DZIĘKI!
W skrócie: dawno sie tak dobrze nie bawiłem na sesji! Było pięciu graczy, 2 ogarniało zasady tak jak ja (czyli czytali poda, mieli przemyślane postaci), a reszta nic nie wiedziała. Pod koniec sesji (6h) wszyscy już ogarniali nawet takie niuanse jak Reach itp. To bardzo dobrze świadczy o mechanice!
Było sporo świetnych, nieprzewidzianych akcji. Np. praktycznie pierwszy ważniejszy test, BG z 19 w skradaniu rzuca 20 na skradanie się: nadeptuje na grzechotnika i podskakując na jednej nodze wypada zza skały - grupa asshuri patrzy naniego zdziwiona. Potem rzuca się do ucieczki w stronę reszty bg (leci on, za nim hurma wroga), a drużynowy łucznik wali volleyem i zdejmuje ze 3.
Albo potem ten sam BG (teraz już z ksywą Grzechotnik) wywabia "na Grzechotnika" dwóch innych wrogów - zwykłych minionków - na bok, a oni zadają mu 7 obrażeń (2 Harmy, bo miętki chłopak). Ale w finale okazuje się po co bogowie wysłali go na tę misję - skokiem życia chwyta spadającą w otchłań księżniczkę.
Albo inny BG (taki 'gadacz' z wysokim personality i courage 5 itp.) toczący wokoło stalowym spojrzeniem i np. zastraszający ghule. Bardzo fajne. Doom pływał bardzo miło, na koniec został mi 1. Bo okazało się, że no trzeba sobie dobierać tych kostek, odkładać momentum na przyszłość itp. Było trochę zgrzytów mechanicznych (wynikających z naszego nieogarnięcia) np. liczenie sukcesów w struggle (a przecież liczy się momentum), czy efekty działania broni.
Nie opisuję dokładnie wydarzeń na sesji, po Sępy nad Shem to przygoda z podręcznika i sporo osób od niej zacznie swą zabawę z systemem. Następne wpisy są ciekawsze i poświęcone są przygodom w Erze Hyperborejskiej.
Comments