top of page
  • Writer's pictureJanek Sielicki

Relacja ze Zjavy 11 (2020)

W dniach 21-23.02.2020 odbył się w Warszawie – już po raz jedenasty – konwent Zjava. Byłem obecny każdego dnia i poniżej znajdziecie moją relację, ale mówiąc krótko: było cudownie. Chyba najlepszy konwent, na jakim byłem.


Piątek

Na miejscu byłem już przed godziną 16 – i bardzo dobrze. Dzięki preakredytacji nie musiałem stać w kolejce i od razu odebrałem identyfikator. Potem udało mi się zapisać na sesję w DnD na następny dzień! A że dzięki wcześniejszej internetowej rejestracji miałem zaklepaną też sesję o 15, sobotę miałem zaplanowaną.

Piątek minął głównie towarzysko. Spotykałem ludzi, z którymi współpracowałem lub znałem się tylko internetowo – i to było niezwykle miłe. Wreszcie osobiście poznałem Darię i Adama z Black Monka, ekipę od Opowieści z Cormyru, resztę ekipy Kompanii Czterech, Airis i ekipę z Lans Macabre, Maćka Sznurkowskiego, Łuka „od Fajerballa”, Bartka z ABC, Łukasza z erpegi.pl no po prostu ogromną liczbę cudownych ludzi. Równie miło było spotkać się ze starymi znajomymi konwentowymi: Jaxą, Chochlikiem i Asią z K4, Jesionem, Jackiem Duchem, Szymonem Lasko, Merry, Markiem i kapitułą Quentina, Favi, Olą. Olą, Asią Wiewiórską, Szerszeniem, Kubą Polkowskim, Michałem Kurasem, Jurkiem Rzymowskim, Michałem – niesamowita gromada uśmiechniętych twarzy i dawka pozytywnych emocji. Usłyszałem też trochę miłych komentarzy na temat moich tłumaczeń 😊


Krążąc po hali głównej planowałem też zakupy, bo w tym roku postanowiłem wydać nieco pieniędzy.

Potem przysiadłem na wspólnej prelekcji Darii Pilarczyk (Black Monk, wydawca Tajemnic Pętli) i Macieja Jesionowskiego (Rebel, wydawca Dungeons&Dragons). Mówili o planach wydawniczych, a potem odpowiadali na pytania z sali. Generalnie nie było tam niczego, o czym bym nie wiedział, ale super było popatrzeć na tak wspaniałą współpracę pomiędzy, jakby nie było, konkurencją.


Piątkowy wieczór spędziłem w pobliskiej knajpie Missisipi, z większością wymienionych powyżej osób. Taki networking nad piwem. Pogadałem z Airis o L5R i graniu prowadzeniu, z Adamem Wieczorkiem o tłumaczeniu i redakcji Zewu, a Asia z Kompanii Czterech opowiedziała mi o niesamowicie ciekawym projekcie uczenia angielskiego poprzez RPG, jaki robi w swojej pracy. Dość wcześnie zmyłem się do domu (23…), bo czekała mnie intensywna sobota.


Sobota



O 10 rano sesja: DnD w świecie Ravnica, prowadził Coen – polecam jego kanał na youtube. Można było przynieść swoją postać, więc rano przy śniadaniu w D&D Beyond zrobiłem sobie mnicha githyanki (7 poziom).

Czterogodzinna sesja (w tym ciut za długie wprowadzenie) była bardzo fajna, choć mam wrażenie, że dwóch graczy, którzy lepiej znali świat, bawiło się lepiej. Od początku były też podziały w drużynie – jak rozumiem, to taka specyfika świata, w którym rządzą rozmaite gildie. Teoretycznie panuje między nimi pokój, ale cały czas się podgryzają.

Naszym zadaniem było dotrzeć do głębokich, pradawnych podziemi i tam zdobyć kości jakiegoś świętego (choć o tym wiedziały tylko 2 osoby z drużyny). Było trochę walki – jak dla mnie za mało, ale sami poniekąd zrezygnowaliśmy z walki z ‘bossem’ tylko się wymknęliśmy. Trochę szkoda, bo to mogła być epicka scena, ale MG dał nam szansę do decyzji i logicznie było nie iść na konfrontację. Finał też był nieco dziwny – gracz, który poniekąd grał „główną” postacią coś tam kombinował z uwięzionymi aniołami i w sumie nie wiedziałem, czy możemy mu przeszkadzać, czy nie. Trochę mi tu się moja traumatyczna sesja w Wampira (25 lat temu) odzywała w głowie. Sesja zakończyła się też nawiasem otwartym, co teoretycznie miało zachęcać do dalszej gry, ale w sumie było takim trochę meh i wzruszeniem ramion. MG ładnie opisywał i udało mu się zasygnalizować specyfikę świata, ale sama historia, dla mnie jako osoby nie znającej Ravniki, była trochę mało wciągająca. Może dlatego, ze moja postać od początku była na bocznym torze.

Sam świat za to wydaje się świetną alternatywą dla klasycznego fantasy. Tylko nie wiem, czy akurat D&D to najlepsza mechanika do niego – bardziej tu widzę np. Genesys (tylko kto zrobi hacka?!).



Chwila przerwy na jedzenie i odsapnięcie i o 15 sesja u Maćka Sznurkowskiego (który to np. redagował moje tłumaczenie Niezwykłych Opowieści). Graliśmy w Pieśń Lodu i Ognia, Nocną Strażą, czyli wyprawa za mur. System znałem (prowadziłem kilka sesji lata temu), świat też. Wyszło bardzo fajnie. Najlepszy moment? Zaprzysiężenie nowego brata, gdy nasz dowódca wygłaszał przysięgę, a nowy brat i ja (bo czwarty gracz w tym czasie na chwilę poszedł) chórem powtarzaliśmy słynne wersety (Zapada noc…). Mimo grania najemnikiem-super-fajterem nie udało mi się wykazać w walce, bo wszystkich zabijał łucznik – taki urok systemu, który potrafi być bardzo śmiertelny.

Fajny był też wątek osobistych historii – każdy dostał karteczkę z informacjami tylko dla tej postaci. To ładnie ubarwiło całą, dość prostą przygodę, która polegała na odbyciu patrolu za Murem.


O 19 miałem swoją prelekcję. Wyjaśniłem, czym jest DMsGuild, co oferuje twórcom, a co graczom i MG. Zrobiłem też przegląd różnych dostępnych tytułów polskojęzycznych, których jest już kilkadziesiąt! Starałem się powiedzieć choć kilka słów o każdej dostępnej tam publikacji. Podobno było dobrze i przydatnie – a o to chodziło. Tu podziękowanie dla Chochlika z Kompanii Czterech, który pomógł mi upiększyć prezentację. Wieczorem pogadałem jeszcze z kilkoma ludźmi i poszedłem do domu, dość mocno zmęczony.


Niedziela

W Niedzielę na Zjavie byłem z dziećmi. Na początku zagraliśmy w kosmicznego Munchkina, potem Krzyś zagrał godzinną sesję w D&D, czyli Kaplicę Pana Świtu u Kompanii Czterech. Grał czarownikiem, sesja bardzo mu się podobała! Ja w tym czasie z Różą zagraliśmy w „To moja ryba” (Bardzo fajne!), a potem w KidsZone Róża robiła gluta z brokatu, kleju i czegoś tam. Nazwała gluta Koloruś i zabrała do domu.

Potem nadszedł czas na małe zakupy – magnesy, koszulki, naklejka i po jednak daliśmy się przekonać do Keyforge’a. Cały swag na zdjęciu poniżej! A potem, już nieco zmęczeni i głodni poszliśmy na małą ucztę do Missisipi i do domu.




Podsumowanie

Wspaniały konwent, kipiący od pozytywnych emocji, pełen cudownych ludzi. Niesamowite jest też zapotrzebowanie na sesje, mimo ogromnej ich ilości, nadal było za mało. Poprawiono też właściwie wszystkie niedociągnięcia, które przeszkadzały mi w zeszłym roku (nadal był problem z brakiem wieszaków i ginącymi kurtkami i butami). Bardzo potrzebowałem takiego pozytywnego resetu. Dziękuję organizatorom, niezmordowanym gżdaczom i współuczestnikom! Jak zwykle konwent to sztuka wyboru - było mnóstwo ciekawych prelekcji i sesji, ale nie da sie być wszędzie i na wszystkim :( Do zobaczenia na następnym konwencie – na pewno będę na Carcosie. A potem – zobaczymy!

144 views0 comments

Recent Posts

See All

Relacja z konwentu Zjava 2019

W dniach 01-03.02.2019 w Warszawie odbył się mocno erpegowy konwent Zjava. Byłem w zeszłym roku i był to mój pierwszy konwent po dwudziestu latach, więc i w tym roku się wybrałem, niestety tylko na je

bottom of page