Wczoraj zakończyliśmy nasz ciąg Conanowy mocno zmodyfikowaną sesją „Seethers in Darkness”. Scenariusz zakłada (znowu) eksplorację podziemnego miasta, tym razem na pustyni, jakieś szkielety, skarby. Znowu to samo, czyli nuda. Jedynym ciekawym elementem było to, że BG wynajmuje wężoczłowiek w przebraniu.
Przygotowania do sesji zacząłem od zmiany scenografii – nadal była to pustynia, ale miasto było na powierzchni, a odsłaniala je burza piaskowa. Jego eksploracja była możliwa tylko w czasie, gdy znajdowało się w oku burzy, bo potem znowu żywioł je zasypywał na setki lat. Ale o tym BG nie wiedzieli. Dodałem też grupę Zakonu Błękitnego Grzmotu, tajnego bractwo, które od wieków trudni się wyszukiwaniem i eliminacją ukrtych wśród ludzi wężoludzi. Ich statsy i opis wziąłem z innej przygody ze zbioru (Red Pit, którego nie mam zamiaru prowadzić). I Seleni i Zakon przybyli do miasta po Oko Sefet, magiczny klejnot.
Prowadzeni przez Seleniego (ten, który ich wynajął) BG przebyli burzę, zgubili przewodnika, z daleka dojrzeli drugą grupę i postanowili pierwsi dotrzeć do widocznej w centrum świątyni. Tak też zrobili. Przyoda zakładała tu nadmiernie skomplikowany mechanizm wybudzania szkieletów-strażnikow, ale BG wykonali serię rzutów na Dyscyplinę (ładując mi doom pool) i przebyli ruiny bez kłopotów. W centralnej świątyni zaczęli trochę łupić, oddali odnalezione Oko Seleniemu i postanowili jeszcze zbadać ostatnią komorę podziemnego skarbca, gdzie stało 18 szkieletów jaszczurzych królów, każdy z małą fortuną na sobie.
I tu zaczęły się kłopoty. 1 BG wziął Seleniego i wyszedł ze świątyni, drugi BG stwierdził, że coś tu śmierdzi i też wyszedł z tej komory królów, ale trzeci zaczął obdzierać szkielety. Które jak to bywa, ruszyły z miejsc na niego. Rzuciłem też garścią dooma i zamknąłem pomieszczenia, tak że każdy BG był odcięty. W każdym razie, ten co łupił – zginął. 18 Toughened, mimo jego mega zdolności bojowych, to za dużo. Zaczynał też walkę bez broni w ręku, ja miałem b.dobre rzuty. Tak naprawdę miał rundę na próbę ucieczki, ale zdecydował się walczyć, no i niestety padł. A była to postać tego samego gracza, co mu zginęła poprzednio. W dodatku jest to gracz, który będzie teraz rozstrząsał każdy detal i linię czasową tej sytuacji.
W każdym razie, pozostali BG i Seleni przekradli się przez miasto (teraz patrolowane przez mniejsze szkielety) i zobaczyli, że ta druga grupa rozstawiła strażników naookoło. Zmusili też Seleniego, by im powiedział o co tak naprawdę chodzi i ten wyznał, kim jest, ale przekonywał, że jest nieszkodliwy itp. BG podkradli się do jednego strażnika Zakonu, obezwładnili go i przesłuchali – tej wyjaśnił kim jest Zakon, co tam robią i ostrzegał BG, żeby nie ufali gadzim językom wężoczłeka.
BG zdecydowali się jednak posłuchać człowieka i zaatakowali Seleniego – po krótkiej walce zdołali go pokonać (choc prawie uciekł). Potem oddali Oko Zakonowi, w zamian dostali alchemicznie ulepszone zbroje/ubranie.
Śmierć postaci, zwłaszcza w takiej sytuacji, zawsze tworzy pole do domysłów, alternatyw itp. Fakt, może trochę przesadziłem z poziomem trudności (choć i tak nie atakowali wszyscy przeciwnicy, bo założyłem że nie ma miejsca). Gracz miał pecha na kostkach plus podjął złą decyzję i próbował walczyć. Choć w sumie nie wiem, czy taką złą, bo w końcu w walce jest super. Wniosek taki – jak wchodzisz do grobowca pełnego wielkich szkieletów, a MG ma masę dooma, to się dwa razy zastanów, zanim coś zrobisz. Mimo tej śmierci, mi się dobrze prowadziło, a gracze też mówili, ze im się podobało (prócz tego, co mu postać padła, ten to jeszcze długo będzie marudził, a potem pewnie stworzy identyczną postać ).
Comments