top of page
Writer's pictureJanek Sielicki

Ludzie i bogowie

Ponieważ była to kontynuacja poprzedniej przygody, mimo resetu Fortune Points, przygodę zaczęliśmy z pulami dooma i momentum takimi, jak na koniec poprzedniej sesji (22/6).


Po wygrzebaniu się spod lawiny i przeczekaniu do rana, bohaterowie wspinali się dalej. Mijali kolejne opuszczone wioski i chaty, a dymy nieustannie biły znad niebosiężnej grani przed nimi. Wreszcie, pokonując kolejny zakręt w oddali, na zboczu do którego zmierzali, ujrzeli miasto. Czarne, jakby odlane z czarnej skały mury piętrzyły się na 20 metrów w górę, a wpasowane w nie baszty jeszcze wyżej. To obca, dziwna konstrukcja osłaniała jedyne dobre podejście do grani, za którą kryło się źródło dymów i być może także skarbów.


"Może oni tu tak mają" - stwierdzili BG bez problemy łykając test dyscypliny na widok tej niezmieskiej wprost architektury. Po krótkiej naradzie zostawili swoich wojowników i chłopca w zaimprowizowanym obozie i podeszli pod bramę.

"Czego tu chcecie?" krzyknęli strażnicy na murach.


"Jesteśmy podróżnikami... i szukamy żony dla barbarzyńcy! Słyszeliśmy, że są tu wielkie kobiety!" - odkrzyknął Musa, a taki miał dar przekonywania, że BG zostali wpuszczeni do środka. [Musa miał 19 Persuade i dzięki talentom standardowo rzuca 5d20]. Brama odemknęła się bezszelstnie i BG weszli do miasta. Okazało się, że mury okalają wioskę, która choć rozległa, to zbudowana została tradycyjnymi metodami, a część domów postawiono niedawno. Na powitanie przybyłych, oprócz tłumu wojowników, wyszły Trzy Siostry:


Nastarsza Siostra była potężnie zbudowaną wojowniczką, której czarne oczy intensywnie wpatrywały się w Musę.


Średnia Siostra, wyraźnie znudzona, przez cały czas bawiła się trzymaną procą.

Najmłodsza Siostra natomiast miała około szesnastu lat, strój jej był skromny, a głos słodki. To ona powitała BG, jeszcze raz pytając ich o cel wizyty.


"Och, jesteśmy wędrowcami, tylko chcemy odpocząć" ściemniał dalej Musa. BG zostali zaproszeni na posiłek - przywódczynie też miały swoje plany. Przy jedzeniu Najstarsza Siostra wzięła Musę za kark i rzekła "Jesteś mój. Idziemy. Będe cię mieć przez całą noc." Musa ochoczo pokiwał głową, ale dodał "O nie nie, jeszcze zobaczysz, że to ja tu rządzę."

Potem Najmłodsza Siostra wzieła Agilusa do swojej chaty, a po początkowym niepowodzeniu Elam spędził noc ze Średnią, tak po prostu, bez żadnych podchodów w wyptywanie i intrygi. Chata najmłodszej okazała się skrywać dość pokaźne laboratorium alchemiczne. Ponieważ Agilus nie zna szemickiego, Najmłodsza napoiła go parującą miksturą - i nagle jej słowa stały się zrozumiałe. Następnie, pociągnięty za język, wyjawił, że są tu po skarby i w sumie nie wiele więcej wiedzą. Potem został wyproszony i Agilus, Matteo i Branan zabarykadowali się na noc w izbie.


W tym czasie, pod ciemnym niebem, na szczycie jednej z wież Musa i Nastarsza Siostra budowali swój oparty na dominacji i zastraszaniu związek. Musa, trochę wymęczony, ale przytomny, zdołał zdobyć kilka informacji. Okazało się, że mury zbudowli dla miasta Bogowie, którzy przybywają co jakiś czas i żądają od klanu niewolnikow i ofiar, w zamian oferując wsparcie i pomnażając potęgę klanu. Bogowie rezydują w dolinie za granią - wysłani tam niewolnicy nie wracają. Ale z Bogami można porozmawiać w umiejscowionej wyżej na zboczu Chacie Spotkań. Po tym Musa zasnął - gdy obudził się rankiem, był sam na szczycie wieży - a zejście w dół było zablokowane [kupiłem komplikację za punkty dooma].


Trzy Siostry zażądały od BG opuszczenia ich wioski i ostrzegły, że jeśli wrócą, to zginą. Po ściągnięciu Musy z wieży (młodsze siostry były wyraźnie niezadowolone ze starszej), BG opuścili miasto, naradzili się i postanowili, że przekradną się przez nie w nocy. Alternatywa była długa i niebezpieczna wędrówka przez góry, której mniej wytrwali członkowie ekipy mogliby nie przeżyć.


Pod osłoną ciemności i przy pomocy odpowiednich narzędzi, Agilus zwinnie wspiął się murze i zrzucił linę dla reszty. Następnie dowodzenie przejął Elam i dzięki jego taletom drużyna niepostrzeżenie przemknęła przez miasteczki i weszła na szlak. Po kilku godzinach dotarli do Chaty Spotkań. Zbudowany z tego samego materiału co mury, ten niewielki czworobok miał tylko jedne drzwi. Elam wprawnie je otworzył i rozbezpieczył pułapkę. W środku, prócz wysypanej drobnym piaskiem podłogi, nie było nic - nie licząc śladu wielkiej uzbrojnej w trzy szpony łapy. BG postanowili tam poczekać - a nuż jakiś "Bóg" zechce się z nimi skontaktować i będzie handelek - pomyśleli drużynowi szemici.

I faktycznie, po pewnym czasie nagle cała ściana zaczeła wydawać z siebie dziwne bzyczące dźwięki, jakby ktoś mówił przez przyłożony do ust pergamin. Po pewnym czasie dźwięki ustały, a na dłuższej ścianie rozświetlił się napisany starożytnym alfabetem tekst jakiegoś zaklęcia - jak rozpoznał Matteo, inwokacji do bóstwa - pośrednika między śmiertelnikami a jeszcze potężniejszymi, starymi bogami czczonymi w mrocznych zakątkach ziemi. Gdy ściana zaczęła się coraz bardziej rozświetlac, BG wybiegli z pomieszczenia, jednak potem, wiedzeni ciekawością, wrócili (prócz Elama, który przymknął za nimi drzwi. To taki jego gest popisowy, po którym dzieją się złe rzeczy ;) ).


Ściana przestała być ścianą - przez falującą zasłonę widać było nieznane konstelacje. I była tez obecność. Czegoś starego, potężnego, co patrzyło na BG tak, jak człowiek patrzy na wędrujące u jego stóp mrówki. Niektórzy BG wyraźnie zbledli, ale efekt po jakimś czasie zniknął, natomiast w wiosce poniżej zaczęło się poruszenie i BG postanowili czym prędzej wspinać się dalej i o świcie wreszcie dotarli do celu - źródła tajemnych dymów.

[Jeśli chodzi o Chatę Spotkań, mogłem to rozegrać lepiej. Dziś po obudzeniu przyszedł mi do głowy świetny pomysł, co mogło się tam stać... W dodatku dość oczywisty. Zdarza się, moja wina, ale też trochę ogólnie śmieszkowatego nastroju sesji]

W dolinie BG ujrzeli trzy zakrzywione konstrukcje, które jak szpony nachylały się nad wielkim otworem w ziemi. To ze szczytów tych budowli leciał dym - lecz kominów czy otworów  nie dało się tam dostrzec. Nagle z dziury w ziemi wynurzył się przedziwny stwór: miały kolor różowawy, a długość jakieś pięć stóp; całe ich ciało pokryte było skorupą, na grzbiecie znajdowały się dwie ogromne płetwy albo błoniaste skrzydła i cały szereg zginających się w stawach kończyn, a także coś w rodzaju zwiniętej elipsoidy, pokrytych niezliczoną ilościąkrótkich macek, w miejscu, gdzie powinna być głowa.


[Ponieważ gramy w miejscach dość spartańsko wyposażonych, a ja nie mam tabletu i wykorzystałem tu zdobycze technologii. W domu przygotowałem maila do wysłania, zapisałem w roboczych. Kopia zawierała wyszukany w necie obrazek stwora, który w tym momencie sesji wysłałem graczom. Autorem jest Daniel Zrom].


Stwór niósł jakiś ładunek i zniknął w jednej z wież. Kolejny wyleciał z otworu. Na widok tych przedziwnych, nieziemskich istot Matteo wydał z siebie okrzyk, co zwróciło ich uwagę [komplikacja na rzucie na dyscyplinę]. Ciężko machając skrzydłami dwa z nich zaczęły krążyć nad BG. Część BG się pochowała, część przypadła za skałami, nie bardzo wiedząc, co robić. I wtedy Musa wystąpił do przodu, krzycząc, że proponuje negocjacje. O dziwo, jeden ze stworów wylądował i swym dziwnym, brzęczącym głosem, spytał, czego chcą - czy są nowymi niewolnikami? Musa powiedział, że szukają skarbów i nie chcą kłopotów, ale są otwarci na handel. Stwór po namyśle i rozmowie z Musą stwierdził, że jedyne, co BG mają do zaoferowania to... Musa. Ma otwarty umysł, chłonny, rządny wiedzy. I wtedy stwór przedstawił swoją propozycję: Musa będzie podróżować z nimi, zwiedzać światy, o których nie śnił, a w zamian reszta BG otrzyma tyle klejnotów, ile waży Musa (tu reszta BG zaczęła ochoczo kiwać głowami). I Musa się... zgodził! Zawsze szukał wrażeń i wiedzy, a oferta wydawała się jedyną w swoim rodzaju.


I tak stwory zabrały Musę w podziemia, przez tunele gdzie pracowali niewolnicy, do komory wypełnionej błyszczącymi, metalowymi cylindrami, które krzyczały, buczały, bełkotały. Tu zawahał się po raz pierwszy, zwłaszcza, że jeden z cylindrów przemawiał głosem dawnego nauczyciela Musy. Potem zawhał się po raz drugi, gdy stwory go pochwyciły, a jeden z nich zbliżył do jego głowy ostry szpikulec. Stwór wyjaśnił, że wiotkie ciało Musy nie wytrzyma podróży przez aether. Metaliczne cylindry uniosły się, ukazując unoszące się w nich, spowite metalicznymi nićmi, ludzkie mózgi... "A co tam" pomyślał Musa "Zobaczę inne światy."


Po pewnym czasie do czekających na zewnątrz BG przyleciał jeden ze stworów, dając im górę klejnotów i złota. Tak obładowani wyszli z doliny, a tłum pod wodzą Trzech Sióstr rozstąpił się i przepuścił bez walki. Potem w drodze powrotnej jeszcze Shandar (dowódca wojowników, którzy towarzyszyli BG) próbował coś kombinować, by Elam czy Branan zdradzili, podzielili złoto i olali sprawę Abdi Baela i Zakonu, ale Elam przekonał go, że lepiej wykonać misję. I tak, bez żadnej walki, BG bezpiecznie wrócili do Akbitany.

Sesja była po prostu ok. Może za dużo śmieszkowania na początku wytrąciło mnie z klimatu, albo fakt, że cały poprzedni tydzień pisałem przygodę do 7th Sea sprawił, ze to co tydzień wcześniej wydawało się dobrym planem na sesję, teraz nie zagrało. Czegoś brakowało - zapewne scen akcji. Ale w momencie, gdy NPCe nie rzucają się od razu na BG, a BG sami nie atakują, nie było logicznego powodu do walki.  Cały czas trzymałem dooma, bo myślałem, że w dolinie dojdzie do walki, ale decyzja Musy wywróciła końcówkę do góry nogami. W ogóle, postać z wymaksowanym persuade i talentami 'gadanymi' jest chyba potężniejsza od wojowników. Każdego przekona, dowie się, albo spojrzeniem wpędzi w obłęd. Jak widać, można robić całe sesje bez walki, choć dużo innych umiejętności się przydawało i gracz prowadzący Branana, który umie tylko walczyć, nie bardzo miał co robić.


Naturalnie, stwory w dolinie to Mi-Go, ale nie wiem, czy któryś gracz to skojarzył. Mają mało punktów w zainwestowanych w Mythos. Tworząc przygodę, pomyślałem, że Mi-Go sprzed tysięcy lat nie muszą być tak ostrożne, jak w latach 20tych XX wieku, a jednocześnie mogą chcieć być bardziej efektywne i wykorzystywać lokalną siłę roboczą. Stąd pomysł udawania bogów, wspierania jednego klanu i niewolników w kopalniach. Sam pomysł doliny z kopalnią Mi-Go pochodzi zaś z dodatku Ancient Cities.


W przygodzie zastosowałem jeszcze jedną sztuczkę, ale bardziej tak dla siebie, niż dla graczy. Jak opisałem w poprzednim wpisie, w czasie wizyty u Almiry jej wzrok padł na ćmy spływające z gwiazd do ognia. Tak samo opisałem to wtedy na sesji - takie delikatne przepowiadanie tego, co się wydarzy (ćmy= Mi-Go). Ogniem mieli być bohaterowie...

Następny wpis sesyjny ze 2 tygodnie - za tydzień jestem na Coperniconie, będzie o tym osobna notka albo dwie!

10 views0 comments

Recent Posts

See All

Pakt Xiabalby (Conan)

Ponieważ nagle wykruszyli się gracze, postanowiłem odwołać sesję: bo sytuacja była taka, że ciężko było to ciągnąć w dwie osoby, bo nawet...

Hallway Fight (Conan)

Tytuł jest nawiązaniem do słynnych jedno-ujęciowych walk z serialu Daredevil (warto zobaczyć choćby tylko te sekwencje, doskonałe),...

Comments


bottom of page